niedziela, 8 czerwca 2014

Król Dalibor


Sezon Ekstraklasy (czy też ekstraklapy, jak wolą niektórzy) dobiegł końca, a oczy wszystkich pasjonatów futbolu zwrócone są w stronę Ameryki Południowej. Ja chciałbym jednak cofnąć się do ostatnich tygodni, do zalanego w tej chwili słońcem Wrocławia.

Ostatnie tygodnie były bowiem dla wrocławskiego Śląska niezwykle udane. 17 punktów w siedmiu meczach po podziale ligowej tabeli, to fantastyczny wynik podopiecznych Tadeusza Pawłowskiego, który stał się w tej chwili ulubieńcem kibiców. Wyprowadził drużynę na prostą i uratował ją od spadku do 1 ligi, wprowadził do pierwszej drużyny młodego Dankowskiego, a z jego inicjatywy podpisane zostały kontrakty z młodymi: Mariuszem Idzikiem i Maciejem Pałaszewskim.

Bohaterem na ławce jest oczywiście Pawłowski, ale, w moim odczuciu, wygranym ostatnich tygodni jest jeszcze jedna osoba. Postać, która swoją grą budzi w polskim środowisku piłkarskim duże kontrowersje. Jedni są zwolennikami jego umiejętności, inni otwarcie go krytykują i obrzucają pomyjami. Chodzi oczywiście o Dalibora Stevanovicia.

29-letni Słoweniec przychodził do zespołu jako alternatywa dla Sebastiana Mili. Jego CV budziło respekt i kibice w całym kraju wiele się po nim spodziewali. Rzeczywistość jednak szybko zweryfikowała nadzieje, przede wszystkim wrocławskich fanów. Stevanović grał przeciętnie, w wielu meczach bardzo słabo, mało widać go było na boisku. Nie kreował gry, a i jako defensywny pomocnik spisywał się poniżej oczekiwań.

Ostatnie tygodnie to jednak eksplozja formy Słoweńca. Świetne czytanie gry, odbiory, boiskowa inteligencja. I choć można oczywiście narzekać, że wszystko to zaprezentował przeciwko rywalom z nizin ligowej tabeli, przeciwko zespołom słabym, to bez wątpienia jego gra mogła się podobać. I spodobała się. Nie tylko kibicom we Wrocławiu, trenerowi Pawłowskiemu i ekspertom, ale i Srecko Katanecowi, który postanowił zabrać Stevanovicia na towarzyskie spotkania z Urugwajem i Argentyną.

Niestety, Słoweniec zażądał zbyt dużych pieniędzy i jego umowa ze Śląskiem prawdopodobnie nie zostanie przedłużona. Ostatnimi występami jednak, zawodnik zapewnił sobie prawdopodobnie zatrudnienie w innej drużynie, prawdopodobnie silniejszej i bogatszej od klubu ze stolicy Dolnego Śląska. Szkoda, ponieważ tak grający Stevanović byłby mocnym punktem linii środkowej Śląska i z przyjemnością można by patrzeć na jego grę w destrukcji.

Mam cichą nadzieję, że sam zawodnik obniży trochę swoje wymagania finansowe i dojdzie jednak do porozumienia z działaczami, ponieważ jego brak w przyszłym sezonie byłby w zespole trenera Pawłowskiego wyraźnie odczuwalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz