piątek, 13 czerwca 2014

Ekstraklasowe sędziowanie... na mundialu


W meczu otwarcia Mistrzostw Świata, Brazylia pokonała Chorwację 3:1 po bramkach Neymara (2) i Oscara. Bohaterem spotkania nie został jednak żaden z piłkarzy Canarinhos, a 42-letni Yuichi Nishimura, który popełnił fatalny błąd przyznając gospodarzom rzut karny po rzekomym faulu na Fredzie.

I wielka szkoda, że właśnie tak potoczył się ten mecz, bo, zwłaszcza w pierwszej połowie, oglądaliśmy kawał dobrego futbolu. Szybkie objęcie prowadzenia przez Chorwatów nakręciło tempo spotkania i wydawało się, że może to być jeden z lepszych meczów inaugurujących mundial w historii. Jeszcze przed przerwą Brazylijczycy zdołali wyrównać stan spotkania co, wydawać się mogło, powinno jeszcze bardziej urozmaicić spotkanie.

Drugie 45 minut nie było już tak fantastycznym widowiskiem jak pierwsza połowa, jednak swoje sytuacje stwarzali i jedni i drudzy. Brazylia bez dwóch zdań była zespołem lepszym, jednak szkoda, że bramkę dającą im trzy punkty zdobyła po błędzie sędziego. Najbardziej żal będących w wyśmienitej formie Neymara i Oscara, którzy swoimi akcjami raz po raz nękali defensorów rywala. Wielka szkoda, że to nie o ich fenomenalnym występie będzie się teraz mówić, a o sędziach z kraju samurajów.

Chorwaci pokazali, że w piłkę grać umieją, a Meksykanie i Kameruńczycy z pewnością w drodze do fazy playoff nie będą mieli łatwej przeprawy. Na uwagę zasłużył przede wszystkim Luka Modrić, który królował w środku pola. Mecz ten zwrócił jednak uwagę na jedną, być może bardzo istotną bolączkę trenera Kovacza, a mianowicie pozycję golkipera. Zbyt dużą niesprawiedliwością byłoby napisać, że Chorwaci przegrali przez Pletikosę, jednak mam wrażenie, że przy każdej z bramek mógł zachować się lepiej, także przy rzucie karnym wykonywanym przez Neymara, gdzie miał na rękawicach niezbyt przecież mocny strzał.

Jeśli chodzi natomiast o Brazylijczyków, zagrali oni dobry mecz, jednak jeżeli chcą myśleć o obronie tytułu, muszą wykrzesać z siebie więcej, gdyż nie wydaje mi się, żeby w spotkaniach z Hiszpanią, Argentyną czy innymi mocnymi drużynami, Oscar i Neymar byli w stanie sami wywalczyć zwycięstwo. Pomijając fakt kiepsko spisujących się środkowych pomocników, najbardziej w oczy rzuciła się zupełnie bezproduktywna gra Freda (poza "wywalczonym" karnym) i Hulka. Fred zupełnie na boisku niewidoczny, natomiast ilość strat Hulka ciężko zliczyć.

Po tym meczu mam tylko nadzieję, że karny dla Canarinhos to była naprawdę pomyłka sędziego i FIFA nie będzie próbowała ciągnąć Brazylii za uszy przez kolejne fazy mundialu, bo póki co, niestety wszystko na to wskazuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz