środa, 10 grudnia 2014

Turniej jednej aktorki


Po zeszłorocznych finałach Mistrzostw Świata, gdzie podopieczne Kima Rasmussena, zajmując czwartą lokatę, zostały sensacją imprezy, apetyty na odbywający się na Węgrzech i w Chorwacji turniej Mistrzostw Europy były ogromne. Przed startem turnieju, Polki raz po raz powtarzały, że są mocniejsze niż przed rokiem, lepiej przygotowane fizycznie, lepiej rozumiejące się na boisku. Te zapowiedzi szybko zweryfikowały mecze przeciwko Hiszpankom i Węgierkom.

W obu spotkaniach, biało-czerwone nawet przez moment nie zagroziły rywalkom. Brakowało im polotu, koncentracji i chyba przede wszystkim umiejętności. W niektórych momentach, można było odnieść wrażenie, jakby zawodniczki z orłem na piersi pierwszy raz spotkały się na boisku. Brak zrozumienia, który przerodził się w pokaz totalnej ofensywnej bezsilności, raził w każdej niemal akcji.

Braków ofensywnych Polki nie były w stanie zatuszować dobrą grą w defensywie, co pokazały przede wszystkim w drugim spotkaniu. Węgierki raz po raz rozrywały kiepsko grającą polską obronę i praktycznie rozstrzygnęły mecz już do przerwy prowadząc 14:7. Fatalnie spisywały się bramkarki, które miały być ostoją reprezentacji na tych mistrzostwach. Zarówno Izabela Prudzienica jak i Małgorzata Gapska nie potrafiły odbić piłek lecących w stronę bramki, i zanotowały bardzo słabą skuteczność, którą i tak mocno podreperowała w końcówce meczu Iza, broniąc kilka rzutów pewnych zwycięstwa Węgierek.

Wracając do ofensywnych poczynań biało-czerwonych, nie sposób nie zauważyć beznadziejnej gry skrzydłowych. Zarówno Karolina Zalewska, jak i doświadczona Kinga Grzyb nie potrafiły pomóc koleżankom w grze ofensywnej. Dokładając do tego bardzo statyczną postawę kołowych, nie trudno zauważyć, że gra pod bramką przeciwniczek opierała się na trójce rozgrywających.

Jedyną szczypiornistką, do której nie można mieć pretensji o porażki, jest Karolina Kudłacz. Rozgrywająca HC Lipsk, świetną formę z występów klubowych przeniosła na grę w reprezentacji i jako jedyna potrafiła stawić czoła rywalkom. Strach pomyśleć, co działoby się w tych spotkaniach, gdyby nie ona.

Przed Polkami ostatnie spotkanie fazy grupowej. Bardzo dobrze znany kibicom w Polsce "mecz o wszystko". Rywalkami będą Rosjanki, które w pierwszym spotkaniu zremisowały z Węgierkami 29:29, a w drugim nieznacznie uległy Hiszpankom 25:24. Jeżeli Kim Rasmussen nie postawi Polek na nogi, prawdopodobnie już w czwartek pożegnają się one z turniejem. Nie wyobrażam sobie bowiem, żeby będące w dobrej dyspozycji Rosjanki nie dały sobie rady, z tak fatalnie dysponowanymi biało-czerwonymi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz