czwartek, 7 maja 2015

Knurów, bo na tytuł nie ma siły


Majówka miała być dla polskich kibiców wielkim piłkarskim świętem. Lech miał na Narodowym powalczyć z Legią o zdobycie Pucharu Polski. Powalczył, przegrał, jednak całe wydarzenie zostało przyćmione przez bandę chuliganów z Knurowa, którym bardzo nie spodobali się przyjezdni z Radzionkowa i po przerwaniu meczu przez arbitra, wtargnęli na murawę dążąc do konfrontacji.

Całe wydarzenie prawdopodobnie przeszłoby bez większego echa, gdyby nie śmierć jaką poniósł jeden z 27-letnich fanów zespołu z Knurowa, trafiony przez wystrzeloną przez policjantów kulę z broni gładkolufowej. Został trafiony w tętnicę w okolicy ramienia i zmarł w wyniku wykrwawienia. Sytuacja tak rozpaliła knurowian, że starcia z policją w tym miasteczku trwały przez dwa kolejne dni. Oleju do ognia dolała wiadomość, że poszkodowany zostawił żonę i kilkuletniego syna.

Niesamowicie dziwi mnie postawa wiecznie pokrzywdzonych stadionowych bandytów, bo inaczej nazwać się ich nie da. Zawsze będący przeciwko policji, szukający zwady, kiedy sami powodują szkody, wszystko jest w porządku. Nie ważne, że policjant trafiony kamieniem również może mieć żonę i dzieci, że krzywdzą nie tylko tych, którzy próbują porządku pilnować ale także wiele osób postronnych. Wszem i wobec wypowiadają wojnę policji i kibicom wrogich klubów ale nie potrafią przyjąć do siebie faktu, że idąc na wojnę trzeba spodziewać się najgorszego. Wojna jest fajna, dopóki nie wydarzy się tragedia. Wtedy zaczyna się skomlenie i szukanie sprawiedliwości. A sprawiedliwość jest jedna, odsiadka dla wszystkich tych, którzy ruszyli dupy z krzesełek i wbiegli na murawę, bo to oni, a nie policja, winni są śmierci tego faceta.

Oczywiście jak to zwykle bywa, ze sprawy banalnej, trzeba zrobić zawikłane śledztwo. Bo czy służby porządkowe powinny użyć broni? A co mieli zrobić w momencie, gdy na murawę wbiegła większa ilość napastników niż policjantów? Każdy, kto twierdzi, że Ci goście powinni wziąć tarczę i rzucić się do oddzielania od siebie dwóch grup powinien się zastanowić nad tym, czy jakiś czas temu nie odłączyli mu mózgu. Oczywiście, winne całej sytuacji jest polskie prawo, które nie określa jasno, kiedy użycie broni jest zasadne, a kiedy funkcjonariusze powinni radzić sobie bez niej. Prawda jest taka, że wspaniały tatuś, zamiast spędzić majówkę z żoną i synkiem, pojechał na mecz w jednym celu - zrobić tam zadymę. Czekam tylko kiedy w telewizji pojawi się matka zmarłego i powie, że jej syn to taki dobry chłopak był, a na to boisko to on całkiem przypadkiem wybiegł.

Osobną kwestią w całym zdarzeniu są media. Szlag mnie trafił, kiedy pani prowadząca bodajże fakty, stwierdziła na antenie, że Polska boryka się z wciąż narastającym problemem ze stadionowymi chuliganami. Polecam zastanowić się, ile było incydentów w dużych miastach i na dużych stadionach w polskich rozgrywkach. Oczywiście problem jest, jednak nazywanie go narastającym, jest bardzo dużym nadużyciem. To, że kilkudziesięciu idiotów z 40-tysięcznego Knurowa, których zespół gra w IV lidze (piąty poziom rozgrywek), zrobiło na stadionie rozróbę, zaliczane jest do narastających problemów z polskimi kibicami, jest tak samo absurdalne jak gdyby stwierdzić, że to, że dwie wioski pobiły się na sztachety jest początkiem konfliktu polsko-polskiego.

Cała sytuacja jest dramatyczna, ze względu na spojrzenie mediów, pogląd na to wszystko polskiego prawa oraz przede wszystkim na cierpienie z jakim niewątpliwie spotka się synek zabitego mężczyzny. Absurdalne jest jednak szukanie tutaj winy po stronie policji i nazywanie się poszkodowanymi przez tych, którzy starcie rozpoczęli. Patrząc jednak na to, co działo się w Knurowie przez pierwsze kilkadziesiąt godzin po zdarzeniu, próżno spodziewać się, że sytuacja ta jakkolwiek wpłynie na wyobraźnie tych, którzy na stadion idą z jednym jedynie zamiarem - szukaniem zwady.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz